Do moich dzieci Święty Mikołaj już przyszedł. Starsza planowała od kilku dni jak zaczai się by go podejrzeć, zastanawiała się jak gość dostanie się do domu, skoro nie ma klucza, a dzwonek czy pukanie ona bez problemu usłyszy. Zawinęła się kocem, ułożyła głowę na różowej poduszce i na tym skończyło się czajenie. Młodszy jeszcze nieświadomy przyjemności jakie niesie ze sobą grudzień odpadł delikatnie posapując na moim ramieniu.
Czuję błogość gdy na nich patrzę, takich śpiących, bezbronnych, ufnych. Wtedy wierzę, że wszystko ma sens, że się ułoży, że jest logiczne.
Gdy patrze na moją Mamę, zmęczoną choć dzielną, która liczy, że się uda, że wygra, a gdy nie wie, że na nią zerkam tak bardzo przypomina swojego Tatę nie ma we mnie tej pewności choć tak bardzo chcę by była.
Życie jest takie kruche.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz